Infernal
Aktywny użytkownik
- Dołączył
- 1 Styczeń 2017
- Wiadomości
- 381
- Punkty z reakcji
- 35
- Punkty
- 28
- Lokalizacja
- FASZYSTOWSKIE SYGNATURY
Solvik groził, że zamknie biznes i odda kieszonkowe pantoflarzowi Misce, więc zakładam.
Nie ma ogólnego tematu, w którym można zanudzić wszystkich listą swoich ulubionych gier/serii, a przynajmniej takich, które najlepiej zapadły w pamięć lub pożarły najwięcej życia.
Ekipa generalnie ta sama, ale gusta się zmieniają, gry wychodzą, a człowiek w więcej zagrał. Top 3, top 10, top π, top milion, ile tam chceta.
Sam nie jestem pewien, czy ta lista ma jakąś kolejność, czy nie, w każdym razie leci.
1. Wiadomo, Stalkery. Zabugowane ścierwo SoC, co tu się odjaniepawla CS i wylizany CoP. Wciąż jednak pod względem klimatu, soundtracku, lokacji i historii wygrywa Cień. Przygnębiająca do bólu Strefa wciągnęła mnie na więcej godzin niż byłbym w stanie zliczyć i to tę część przeszedłem zdecydowanie najwięcej razy.
2. Mafia. W swoim czasie gra fenomenalna pod każdym względem. Świetny i wymagający model jazdy, genialny soundtrack, wymagające i emocjonujące strzelaniny, wspaniała jak na swoje czasy oprawa graficzna, zwłaszcza w trakcie cutscenek, ale przede wszystkim absolutnie fenomenalna fabuła. Jedna z najlepszych historii opowiedzianych w grze komputerowej. Przejście tej gry to obowiązek każdego szanującego się gracza, nawet jeśli wyłącznie z tego jednego powodu.
3. Penumbra. Trylogia, w której jednak główny nacisk kładę na drugą część, Czarną Plagę. Gra która praktycznie zdefiniowała format większości horrorów aż po dziś dzień. Dla niewtajemniczonych - gra twórców Amnezji, tylko taka, która nie ssie pały. Dla zrozumienia fenomenalnej historii zawartej w tej serii trzeba niestety przemęczyć się przez bardzo koślawe i sztywne Overture. Jednakże dwójka to już kompletna jazda bez trzymanki. Wszechogarniające poczucie absolutnej bezsilności, całkowicie przytłaczające miejsce akcji, GENIALNY soundtrack, który robi z mózgu miękką, przestraszoną papkę, świetny silnik fizyczny wymagający od nas wykonywania odpowiednich, skoordynowanych ruchów by móc podjąć interakcję z otoczeniem (Chcesz przejść przez drzwi? Więc je złap i pchnij myszką), co tylko dodatkowo wzmacnia i tak wręcz zbyt silną immersję, a także wiele genialnych chwytów ze strony twórców, by wywołać u człowieka poczucie kompletnej paranoi. Gra stroni od tanich jumpscare'ów, ona za cel ma wywołać w graczu uczucie strachu przed nieznanym. Powodzenia z następną zagadką, o ile nie boisz się zrobić następnego kroku w przód.
4. Hotline Miami - imho seria najlepszych gier indie, jakie powstały. Gameplayowe cudo okraszone wgniatającym w fotel soundtrackiem, świetną oprawą graficzną (jak na pixel art ofc), a wszystko zszyte świetną opowieścią i studium o ludzkiej naturze przypominające Jądro Ciemności na koksie wymieszanym z LSD.
5. Fable: The Lost Chapters - jedna z moich ulubionych gier RPG. Zwariowany i brutalny świat, mnogość możliwości rozwoju własnej postaci, tona humoru, po raz kolejny absolutnie fenomenalny soundtrack, wspaniały baśniowy klimat podsycony odpowiednią szatą graficzną, niesamowicie przyjemny system walki i solidna opowieść łącząca wszystko w jedną, solidną kupę. Czyli całość. Bez fetyszy.
6. Bioshocki. Strasznie skonfliktowany z tą serią nie mogę o niej nie wspomnieć. Gry w które warto zagrać, pomimo kulejących niektórych elementów, chociażby ze względu na ich wartość "artystyczną". Tak, jeżeli gry można by uznać za formę sztuki, to ta seria miałaby ku temu najbliżej. Genialne uniwersum wymoczone wręcz w świetnie wykreowanych postaciach, z wciągającą historią i wspaniale dopieszczonymi światami, jakie przyjdzie graczowi odwiedzić. Warto przeżyć tragiczną gameplayowo jedynkę, by móc doświadczyć wszystkiego, co ta seria ma do zaoferowania.
7. Crysis. Kolejna gra do której regularnie wracam. Jeden z najprzyjemniejszych FPSów w jakie można zagrać. Ruchy postaci, zachowanie broni, wymagający przeciwnicy - wszystko nieziemsko przyjemnie płynne i satysfakcjonujące. Tona zabawy z funkcjami kombinezonu i mnogość taktyk z tym związana. Destruktywny świat połączony z dobrą fizyką. Otwarte mapy. Kiczowata, ale wciąż trzymająca w napięciu fabuła. Do tego grafika, która po 9 latach dalej zawstydziłaby niejeden tytuł.
8. Dupa dupa w kredo. Czyli Assassin's Creed. Seria która powinna istnieć tylko do części opatrzonej trójką w tytule. Nieziemsko klimatyczna i wciągająca jedynka. Kiepskawa dwójka. Absolutnie bajeczny Brotherhood. Zabugowane, lecz grywalne Revelations. Tragicznie spierdolona trójka. Zaś każda kolejna część to strata czasu. Czemu jednak jest na tej liście? Główny wątek fabularny jest bardzo fajnie przemyślany, łączący fantastykę, teorie spiskowe i fakty historyczne w intrygującą całość. Wiele nieziemsko klimatycznych miejsc, których nie odwiedzi się w żadnej innej grze. Solidna oprawa dźwiękowa. Od 1 aż do Revelations nieziemsko przyjemny gameplay, trzymający gracza w podskokach przez długie godziny. Dla ludzi interesujących się historią prawdziwa gratka.
9. Gothic. Seria przy której przesiedziałem kupę dzieciństwa, a na starość dalej potrafi mnie wciągnąć. Mowa oczywiście o części 1, 2 i dodatku NK. Każda z nich to nieziemsko klimatyczna przygoda, otulona solidną ścieżką dźwiękową, swojskim klimatem i mieszanką humoru z brutalnością świata. Nieziemskie przywiązanie do detali, mapy wypełnione z każdej strony czymś interesującym, czekającym tylko aż gracz to odnajdzie. Jeżeli wlazłeś gdzieś, gdzie myślałeś, że twórcy tego nie przewidzieli, to zapewne szybko znajdziesz tam jakiś sekret. Mnogość rzeczy do roboty, które pozwalają przez godziny zapomnieć kompletnie o głównym wątku fabularnym. Gameplay może i sztywny, ale reszta zdecydowanie za to nadrabia.
10. Just Cause 2. Jeżeli chciałeś kiedyś zostać bohaterem kiczowatego filmu akcji, gdzie fizyka nie ma żadnego sensu, a ilość wybuchów zawstydziłaby Micheala Baya, to nie zastanawiaj się dwa razy. Ta gra to jedna z najlepszych mieszanek sandboxa, wartkiej akcji, kiczowatego humoru i ogromnego, zróżnicowanego i pieszczącego oko widokami świata, w której jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia gracza. Jeżeli celem gry jest dawanie rozrywki, to ciężko o lepszy tytuł.
11. Undertale. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Jak grałeś, to wiesz czemu tu jest, jak nie grałeś, to zagraj.
Bonusowo muszę wspomnieć o Ace Combat 3. Moja ulubiona gra z czasów poczciwego PSXa. Wymagająca fizyka lotu, mnogość maszyn prawdziwych jak i fikcyjnych, arcygenialny soundtrack, a także cały świat, w którym dzieje się akcja gry to istny majstersztyk. Szkoda tylko, że Zachód dostał dziadowską, okrojoną wersję i jeżeli nie znasz nippońskiego, to czekasz na zakończenie fanowskiej translacji razem ze mną.
Jeżeli przeczytałeś chociaż do połowy, to uznaj to sobie za dobry uczynek i pochwal się przy spowiedzi.
Nie ma ogólnego tematu, w którym można zanudzić wszystkich listą swoich ulubionych gier/serii, a przynajmniej takich, które najlepiej zapadły w pamięć lub pożarły najwięcej życia.
Ekipa generalnie ta sama, ale gusta się zmieniają, gry wychodzą, a człowiek w więcej zagrał. Top 3, top 10, top π, top milion, ile tam chceta.
Sam nie jestem pewien, czy ta lista ma jakąś kolejność, czy nie, w każdym razie leci.
1. Wiadomo, Stalkery. Zabugowane ścierwo SoC, co tu się odjaniepawla CS i wylizany CoP. Wciąż jednak pod względem klimatu, soundtracku, lokacji i historii wygrywa Cień. Przygnębiająca do bólu Strefa wciągnęła mnie na więcej godzin niż byłbym w stanie zliczyć i to tę część przeszedłem zdecydowanie najwięcej razy.
2. Mafia. W swoim czasie gra fenomenalna pod każdym względem. Świetny i wymagający model jazdy, genialny soundtrack, wymagające i emocjonujące strzelaniny, wspaniała jak na swoje czasy oprawa graficzna, zwłaszcza w trakcie cutscenek, ale przede wszystkim absolutnie fenomenalna fabuła. Jedna z najlepszych historii opowiedzianych w grze komputerowej. Przejście tej gry to obowiązek każdego szanującego się gracza, nawet jeśli wyłącznie z tego jednego powodu.
3. Penumbra. Trylogia, w której jednak główny nacisk kładę na drugą część, Czarną Plagę. Gra która praktycznie zdefiniowała format większości horrorów aż po dziś dzień. Dla niewtajemniczonych - gra twórców Amnezji, tylko taka, która nie ssie pały. Dla zrozumienia fenomenalnej historii zawartej w tej serii trzeba niestety przemęczyć się przez bardzo koślawe i sztywne Overture. Jednakże dwójka to już kompletna jazda bez trzymanki. Wszechogarniające poczucie absolutnej bezsilności, całkowicie przytłaczające miejsce akcji, GENIALNY soundtrack, który robi z mózgu miękką, przestraszoną papkę, świetny silnik fizyczny wymagający od nas wykonywania odpowiednich, skoordynowanych ruchów by móc podjąć interakcję z otoczeniem (Chcesz przejść przez drzwi? Więc je złap i pchnij myszką), co tylko dodatkowo wzmacnia i tak wręcz zbyt silną immersję, a także wiele genialnych chwytów ze strony twórców, by wywołać u człowieka poczucie kompletnej paranoi. Gra stroni od tanich jumpscare'ów, ona za cel ma wywołać w graczu uczucie strachu przed nieznanym. Powodzenia z następną zagadką, o ile nie boisz się zrobić następnego kroku w przód.
4. Hotline Miami - imho seria najlepszych gier indie, jakie powstały. Gameplayowe cudo okraszone wgniatającym w fotel soundtrackiem, świetną oprawą graficzną (jak na pixel art ofc), a wszystko zszyte świetną opowieścią i studium o ludzkiej naturze przypominające Jądro Ciemności na koksie wymieszanym z LSD.
5. Fable: The Lost Chapters - jedna z moich ulubionych gier RPG. Zwariowany i brutalny świat, mnogość możliwości rozwoju własnej postaci, tona humoru, po raz kolejny absolutnie fenomenalny soundtrack, wspaniały baśniowy klimat podsycony odpowiednią szatą graficzną, niesamowicie przyjemny system walki i solidna opowieść łącząca wszystko w jedną, solidną kupę. Czyli całość. Bez fetyszy.
6. Bioshocki. Strasznie skonfliktowany z tą serią nie mogę o niej nie wspomnieć. Gry w które warto zagrać, pomimo kulejących niektórych elementów, chociażby ze względu na ich wartość "artystyczną". Tak, jeżeli gry można by uznać za formę sztuki, to ta seria miałaby ku temu najbliżej. Genialne uniwersum wymoczone wręcz w świetnie wykreowanych postaciach, z wciągającą historią i wspaniale dopieszczonymi światami, jakie przyjdzie graczowi odwiedzić. Warto przeżyć tragiczną gameplayowo jedynkę, by móc doświadczyć wszystkiego, co ta seria ma do zaoferowania.
7. Crysis. Kolejna gra do której regularnie wracam. Jeden z najprzyjemniejszych FPSów w jakie można zagrać. Ruchy postaci, zachowanie broni, wymagający przeciwnicy - wszystko nieziemsko przyjemnie płynne i satysfakcjonujące. Tona zabawy z funkcjami kombinezonu i mnogość taktyk z tym związana. Destruktywny świat połączony z dobrą fizyką. Otwarte mapy. Kiczowata, ale wciąż trzymająca w napięciu fabuła. Do tego grafika, która po 9 latach dalej zawstydziłaby niejeden tytuł.
8. Dupa dupa w kredo. Czyli Assassin's Creed. Seria która powinna istnieć tylko do części opatrzonej trójką w tytule. Nieziemsko klimatyczna i wciągająca jedynka. Kiepskawa dwójka. Absolutnie bajeczny Brotherhood. Zabugowane, lecz grywalne Revelations. Tragicznie spierdolona trójka. Zaś każda kolejna część to strata czasu. Czemu jednak jest na tej liście? Główny wątek fabularny jest bardzo fajnie przemyślany, łączący fantastykę, teorie spiskowe i fakty historyczne w intrygującą całość. Wiele nieziemsko klimatycznych miejsc, których nie odwiedzi się w żadnej innej grze. Solidna oprawa dźwiękowa. Od 1 aż do Revelations nieziemsko przyjemny gameplay, trzymający gracza w podskokach przez długie godziny. Dla ludzi interesujących się historią prawdziwa gratka.
9. Gothic. Seria przy której przesiedziałem kupę dzieciństwa, a na starość dalej potrafi mnie wciągnąć. Mowa oczywiście o części 1, 2 i dodatku NK. Każda z nich to nieziemsko klimatyczna przygoda, otulona solidną ścieżką dźwiękową, swojskim klimatem i mieszanką humoru z brutalnością świata. Nieziemskie przywiązanie do detali, mapy wypełnione z każdej strony czymś interesującym, czekającym tylko aż gracz to odnajdzie. Jeżeli wlazłeś gdzieś, gdzie myślałeś, że twórcy tego nie przewidzieli, to zapewne szybko znajdziesz tam jakiś sekret. Mnogość rzeczy do roboty, które pozwalają przez godziny zapomnieć kompletnie o głównym wątku fabularnym. Gameplay może i sztywny, ale reszta zdecydowanie za to nadrabia.
10. Just Cause 2. Jeżeli chciałeś kiedyś zostać bohaterem kiczowatego filmu akcji, gdzie fizyka nie ma żadnego sensu, a ilość wybuchów zawstydziłaby Micheala Baya, to nie zastanawiaj się dwa razy. Ta gra to jedna z najlepszych mieszanek sandboxa, wartkiej akcji, kiczowatego humoru i ogromnego, zróżnicowanego i pieszczącego oko widokami świata, w której jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia gracza. Jeżeli celem gry jest dawanie rozrywki, to ciężko o lepszy tytuł.
11. Undertale. Ciężko cokolwiek powiedzieć. Jak grałeś, to wiesz czemu tu jest, jak nie grałeś, to zagraj.
Bonusowo muszę wspomnieć o Ace Combat 3. Moja ulubiona gra z czasów poczciwego PSXa. Wymagająca fizyka lotu, mnogość maszyn prawdziwych jak i fikcyjnych, arcygenialny soundtrack, a także cały świat, w którym dzieje się akcja gry to istny majstersztyk. Szkoda tylko, że Zachód dostał dziadowską, okrojoną wersję i jeżeli nie znasz nippońskiego, to czekasz na zakończenie fanowskiej translacji razem ze mną.
Jeżeli przeczytałeś chociaż do połowy, to uznaj to sobie za dobry uczynek i pochwal się przy spowiedzi.