Missile
Jebanz pedał
- Dołączył
- 28 Grudzień 2016
- Wiadomości
- 650
- Punkty z reakcji
- 27
- Punkty
- 28
- Wiek
- 125
- Strona internetowa
- kowekvsapap.ru
Zapraszame do dyskusji na temat największego raka i syfu jakie dane Wam było oglądać na małym i dużym ekranie.
Jeśli chodzi o filmy:
Polskie kino w latach 2000-2012 wyprodukowało może kilka wartych uwagi filmów, większość naszej produkcji radzę omijać szerokim łukiem, jest jednak jeden tytuł, który szczególnie mocno zapadł mi w pamięć:
Śluby panieńskie - istna tragedia. Miało być śmiesznie i w krzywym zwierciadle, wyszła kpina z widza. Aktorstwo na najniższym poziomie w połączeniu ze "śmiesznymi" wstawkami typu telefony komórkowe w XIX wieku.
Kino zagraniczne:
Transformers - papka dla sześciolatków. Cała seria to dno, jedyne co stoi na poziomie to efekty specjalne, a Michael Bay dorównał w moim odczuciu Uwe Bollowi.
Harry Potter - jedna z najgorszych ekranizacji jakie widziałem. O ile pierwsze dwa filmy jeszcze szło przeżyć, tak kolejne coraz bardziej oddalały się od książkowego pierwowzoru, stawiając na tanie efekciarstwo. Swoją drogą efekty specjalne często wołały o pomstę do nieba. Wykreowany świat w większości miejsc kompletnie nie pokrywał się z moim wyobrażeniem. Dla porównania ekranizacja Władcy Pierścieni była co najmniej tak dobra jak książka - jak widać, da się.
Spectre - nigdy więcej Bonda. Fabuła dla 10 latków. Żeby chociaż cycki ktoś tam pokazał. Ta. Co najwyżej Daniel Craig.
Zmierzch - obejrzałem pierwszą część (xD). W sumie można obejrzeć żeby się pośmiać, jest tragiczne ale jakoś tak łatwo do tego podejść z dystansem i nie łapać dupospinu.
Igrzyska śmierci - książki nie czytałem, jeśli chodzi o film to wymiękłem po pierwszej części. Nie rozumiem zachwytu nad nim, może gdybym był 15latką byłoby mi łatwiej przez niego przebrnąć. Naiwny, słaby, a przedstawiona w filmie wizja świata nie trafiła w mój gust ani trochę.
50 twarzy Greya - widziałem, przeżyłem, nie umarłem. Mimo wszystko szybciej sobie zrobię dobrze sondą analną niż obejrzę ponownie. Zmierzch przynajmniej był śmieszny. To było tylko żałosne.
Człowiek w ogniu - zachwalany thriller, zbierający co by nie mówić niezłe opinie, dla mnie był nie do przełknięcia, wyłączyłem po ok. godzinie. Montaż - dno. Dźwięk - dno. Do tego naiwna, przewidywalna fabuła i człowiek bohater a'la Rambo. Prawie się porzygałem.
Focus - Focus... ten skurwysyn zeżarł mi półtorej godziny życia i 20zł, bo byłem na tym w kinie. Dno, dno, DNO. Wypierdalać.
Najgorsze seriale:
Żaden jakoś szczególnie mnie nie zniesmaczył. Jedyne na co mógłbym ponarzekać to sitcom "Jak poznałem waszą matkę", było modne w licbazie więc też się w to wkręciłem, niestety poziom spadał drastycznie z sezonu na sezon, a zakończenie serii jest tak niedorzeczne, że lepiej w ogóle się za nią nie zabierać.
Jeśli chodzi o filmy:
Polskie kino w latach 2000-2012 wyprodukowało może kilka wartych uwagi filmów, większość naszej produkcji radzę omijać szerokim łukiem, jest jednak jeden tytuł, który szczególnie mocno zapadł mi w pamięć:
Śluby panieńskie - istna tragedia. Miało być śmiesznie i w krzywym zwierciadle, wyszła kpina z widza. Aktorstwo na najniższym poziomie w połączeniu ze "śmiesznymi" wstawkami typu telefony komórkowe w XIX wieku.
Kino zagraniczne:
Transformers - papka dla sześciolatków. Cała seria to dno, jedyne co stoi na poziomie to efekty specjalne, a Michael Bay dorównał w moim odczuciu Uwe Bollowi.
Harry Potter - jedna z najgorszych ekranizacji jakie widziałem. O ile pierwsze dwa filmy jeszcze szło przeżyć, tak kolejne coraz bardziej oddalały się od książkowego pierwowzoru, stawiając na tanie efekciarstwo. Swoją drogą efekty specjalne często wołały o pomstę do nieba. Wykreowany świat w większości miejsc kompletnie nie pokrywał się z moim wyobrażeniem. Dla porównania ekranizacja Władcy Pierścieni była co najmniej tak dobra jak książka - jak widać, da się.
Spectre - nigdy więcej Bonda. Fabuła dla 10 latków. Żeby chociaż cycki ktoś tam pokazał. Ta. Co najwyżej Daniel Craig.
Zmierzch - obejrzałem pierwszą część (xD). W sumie można obejrzeć żeby się pośmiać, jest tragiczne ale jakoś tak łatwo do tego podejść z dystansem i nie łapać dupospinu.
Igrzyska śmierci - książki nie czytałem, jeśli chodzi o film to wymiękłem po pierwszej części. Nie rozumiem zachwytu nad nim, może gdybym był 15latką byłoby mi łatwiej przez niego przebrnąć. Naiwny, słaby, a przedstawiona w filmie wizja świata nie trafiła w mój gust ani trochę.
50 twarzy Greya - widziałem, przeżyłem, nie umarłem. Mimo wszystko szybciej sobie zrobię dobrze sondą analną niż obejrzę ponownie. Zmierzch przynajmniej był śmieszny. To było tylko żałosne.
Człowiek w ogniu - zachwalany thriller, zbierający co by nie mówić niezłe opinie, dla mnie był nie do przełknięcia, wyłączyłem po ok. godzinie. Montaż - dno. Dźwięk - dno. Do tego naiwna, przewidywalna fabuła i człowiek bohater a'la Rambo. Prawie się porzygałem.
Focus - Focus... ten skurwysyn zeżarł mi półtorej godziny życia i 20zł, bo byłem na tym w kinie. Dno, dno, DNO. Wypierdalać.
Najgorsze seriale:
Żaden jakoś szczególnie mnie nie zniesmaczył. Jedyne na co mógłbym ponarzekać to sitcom "Jak poznałem waszą matkę", było modne w licbazie więc też się w to wkręciłem, niestety poziom spadał drastycznie z sezonu na sezon, a zakończenie serii jest tak niedorzeczne, że lepiej w ogóle się za nią nie zabierać.