Valentino napisał:
Dla kogo genialne i przemądre, a dla którego przekombinowane i pretensjonalne?
Osobiście jestem chyba gdzieś po środku.
Obejrzałem Ergo Proxy stosunkowo niedawno, więc mam jeszcze dość świeży pogląd.
Doceniam motywy, które wykorzystano, jednak było tego za duże nasranie. Miejscami anime przypominało zabawę pretensjonalnego kółka literackiego w wyliczanie rozkmin filozoficznych. Wątki padają, ale żaden nie jest w większy sposób zgłębiony. Nie daj boże ktoś zacznie to oglądać, a nie interesuje się ani filozofią ani literaturą. Wytrzyma ~3 odcinki.
Narracja jest poprowadzona potwornie źle. Przez prawie cały serial widz jest wodzony za nos, na 100 pytań pojawiających się co odcinek odpowiedź pojawia się na 1 i to 10 odcinków później. Wszystkie wyjaśnienia wręcz wciśnięte na siłę w zakończenie do tego stopnia, że prawie zdają się nie mieć sensu. Do tego epizodyczny charakter większości serialu nie pomaga wkręcić się w jakikolwiek wątek fabularny. Oglądasz tylko po to, żeby zobaczyć na co bohaterowie wpadną dalej. Co jakiś czas serial rzuci jakąś podpowiedź co do tego, co się dzieje i jeżeli masz wystarczająco szarych komórek i czasu między odcinkami, to zdołasz sobie to jakoś poukładać w całość, chociaż budowla myśli, którą tworzysz ma tak słabe podstawy, że cały czas obawiasz się, że przy kolejnym szczątkowym fakcie, jaki autorzy rzucą Ci od niechcenia na twarz, teoria posypie się jak domek z kart. Do tego, gdy dotrzesz już do jakichś wyjaśnień, nie masz żadnego wrażenia, którego mógłbyś oczekiwać po tytule, który się w ten sposób kreuje. Zamiast "mózg rozjebany" ogarnia Cię jedynie "no, w sumie to tak jak myślałem, fajnie". Dobrym porównaniem jest tutaj Steins;Gate, który też powoli rozkręcał akcję i szczątkowo rzucał faktami, jednak robił to poprawnie i z zachowaniem płynności zachęcającej widza do oglądania dalej, by na koniec zrzucić solidną bombę. Ergo Proxy dla owego widza nie ma zaś żadnej litości.
Bohaterowie są strasznie miałcy, przy czym rozpieszczona gówniara Re-L, która trochę zaczyna uczyć się o życiu wraz z kolejnymi odcinkami to chyba szczyt możliwości tego serialu.
Jeżeli jeszcze ktoś to dalej czyta i go jeszcze nie zniechęciłem, to zacznę o plusach.
Przede wszystkim serial ma genialną oprawę audiowizualną. Piękne widoki, piękna muzyka, świetna animacja. Jeden z głównych powodów, dla których pomimo tragicznej narracji miałem ochotę włączać kolejne odcinki.
Niektóre odcinki (znów, epizodyczność) są bardzo przyjemne, a postacie, które nie rozwijają się absurdalnie jak Raul czy Daedalus, rozwijają się tak, jakby się tego chciało.
Niektóre motywy pojawiające się w anime, jak ludzie którzy z AI zamiast sługusów zrobili sobie kaganiec, "dusze" rodzące się w robotach, czy też podkręcony do maksimum makiawelizm, to rzeczy które satysfakcjonująco ogląda się "w praniu".
Opening i ending są jednymi z lepszych jakie widziałem do tej pory. Grzech pomijać przy oglądaniu.
No i Pino. Obok Chaiki Trabant najpocieszniejszy stworek jaki kiedykolwiek istniał w anime.
Podsumowując: jak spałeś na języku polskim i potrzebujesz 20 wybuchów na sekundę animacji, żeby wysiedzieć przed ekranem, to nawet tego nie dotykaj.
A w ogóle to Pino teraz czyta książkę, więc spi*rdalaj.